czwartek, 12 listopada 2009

Elle i co z tego?


Absurd promocji!
Wprawdzie temat o miesiąc przedawniony, ale to z powodów nie znanych autorowi..
Bardzo często przed bardzo długą podróżą (tu: 8 godzinną) zakupiłam gazetę "Elle" w kiosku dworcowym. Tym razem, do numeru październikowego dołączona była plastikowa karta "ELLE", która w swoim teoretycznym założeniu gwarantuje zniżki w sklepach na produkty. Niestety, skromna lista partnerów akcji promocyjnej przyciemniła mi blask idei karty rabatowej ELLE. I tak, w woj. mazowieckim na liście partnerów figuruje 19 podmiotów, w woj. wielkopolskim 11, a na podkarpaciu, gdzie mieszkam i żyję, raptem 3 partnerów znajdę. Co by nie było "niech im będzie", to moja karta rabatowa dotyczy tylko wybranych skromnie produktów: kosmetyk Dr. Ireny Eris z serii "In Cell", rabat na preparat "Relastan" firmy Novascon oraz do (i tu nie wiedziałam do wczoraj,bo sprawdzałam, co?) BGN. Dwa pierwsze produkty wywołały u mnie natychmiast myśl "pewnie stare produkty lub totalnie im nie schodzące". No bo tak na zdrowy rozsądek, kto by dawał rabat na dobrze sprzedające się produkty tzw. "gwiazdy"?
Promocja ELLE nie przypadła mi do gustu. Jako sceptyk wszelkich promocji oglądam produkt od przodu, z boków, z góry i podglądam z pod spodu... Może coś ciekawszego znajdę?