środa, 13 maja 2009

Troska o klienta


Przychodzi baba do sklepu:
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – melodyjne zdanie wypłynęło z ust właściciela sklepu. Klientka niepewnie rozejrzała się po produktach, po czym nieśmiało pyta:
- Ja u Pana nie dostanę pojedynczego mleczka do kawy?
Pan właściciel skrzywił się na pytanie robiąc minę ‘kwaśnej cytryny’, po czym odpowiedział:
- Oj, niech pani lepiej tego nie pije. Od tego brzuch rośnie, a przecież tak dobrze jest – mówiąc to wskazał prawą ręką w kierunku klientki przesuwając wzrokiem po jej brzuchu.
- Wie pan, ja się staram, żeby było tak dobrze.
- No widzi pani. No najlepiej będzie jak pani kawę odstawi.
[Baba była w sklepie ze zdrową żywnością]#

niedziela, 3 maja 2009

Bankowinizm




Konto bankowe to ‘produkt’, który posiada prawie każdy człowiek pracujący. Fizycznie jest ono nie namacalną postacią, rzeczą, ale mentalnie i teoretycznie sprzedawane jest przez usługi bankowe, a konkretniej przez ich pracowników.
Przy ostatniej wizycie w banku włos mi się zjeżył przez nie profesjonalną (ba, za dużo by oczekiwać, mówiąc o profesjonalizmie), nie kompetentną pracownicę, która mnie obsługiwała. Byłam zainteresowana założeniem nowego konta, i jednocześnie rozwiązaniem umowy na konto istniejące teraz. Od razu uprzedziłam szanowną panią z działu obsługi klienta indywidualnego, iż czekam na przelew, na to istniejące konto. Pani zapewniała mnie, że ten przelew zostanie automatycznie mi skierowany na to nowe konto. Zaniepokojona zastanawiałam się chwilę ‘jak?’. No bo skoro mam ‘dzisiaj’ rozwiązać umowę na to konto, to jakim prawem, mam nadal mieć wobec środków dostępnych na koncie możliwość podjęcia ich? Na moje szczęście, obok nas, siedziała inna pani z działu obsługi klienta indywidualnego i pouczyła koleżankę, która mnie obsługiwała, że w przypadku, gdy klient czeka na przelew, nie wolno rozwiązać umowy na istniejące konto. Można to zrobić dopiero w dniu, gdy przelew przyjdzie. Jak odczuwałam duszności przez nasłonecznione pomieszczenie w którym przebywałam, tak dodatkowo oblały mnie poty. Zniechęcona czekałam na ciąg dalszy absurdalnej sytuacji.. i o dziwo, doczekałam się, kiedy to kobieta poprosiła mnie o podpis na umowie z zaznaczeniem „proszę się podpisać, tak jak na dowodzie osobistym”, po czym podsunęła mi pod nos mój dowód! Absurd przekroczył wszelkie granice. Niskim tonem odburknęłam jej, że „zawsze i wszędzie się tak podpisuję”. Zezłoszczona, chciałam jak najszybciej zakończyć ponad godzinne siedzenie przy blacie biurka z tą panią. Po dobrych kilku długich minutach, przeszłam do innego pracownika banku w celu dokończenia zawieranej transakcji. Zwrócił uwagę na nazwisko rodowe mojej matki, które wpisane do systemu zostało z błędem literowym (zabrakło 1 literki, co powoduje brak identyfikacji, lub prawnie: całkiem inne nazwisko). Zwróciłam kobiecie uwagę na to od razu, w momencie podpisywania umowy, ale ona wzruszyła tylko ramionami tłumacząc, że już tak zostanie. Dopiero, ten drugi pracownik nakazał pani – koleżance zmianę w systemie. Posłusznie odeszła udając się do swojego stanowiska, aby nanieść poprawkę. Ja jej nie wierzę, że to zrobiła.
Cała obsługa założenia nowego konta (bo przecież stare nie zostało anulowane) kosztowała mnie ponad 1,5 godziny czasu spędzonego z 2 pracownikami! Wyszłam wykończona, zmęczona i zdyszana od braku klimatyzacji. Zaopatrzona w 2 butelki pól litrowe wody, wypiłam je niczym jednym tchem. I tylko nim zawdzięczam to, że udało mi się wyjść z placówki o własnych siłach, nie podpierając się o ścianę!